piątek, 18 września 2015

Trudne decyzje

Nie pisaliśmy o tym wiele, ale od dłuższego czasu zaprzątają nasze głowy problemy związane z karmieniem.
Jeszcze zanim Krzyś się urodził miałam plany... zamierzałam karmić go piersią ile tylko będzie chciał, dwa a nawet trzy lata. Miał być cyc, BLW, zdrowe, ekologiczne jedzenie, odkrywanie smaków i próbowanie różnych kuchni. Niestety nie wszystko można zaplanować - życie szybko brutalnie nam to uświadomiło.
Kiedy  ponad rok temu opuszczaliśmy szpital byłam niemal przekonana, że dzięki poświęceniu i intensywnej pracy uda mi się "wyprowadzić" Krzysia z sondy i nauczyć go samodzielnie jeść buzią. Lekarze namawiali nas już wtedy na wykonanie gastrostomii, ostrzegając, że dziecko z tego typu chorobą nie będzie w stanie połykać, ale odmówiliśmy. Bo nie można zakładać z góry, że coś jest niemożliwe. Zwłaszcza, gdy chodzi o tak pokręconą chorobę jak SMARD1, gdzie więcej jest wyjątków niż reguł.

Na mniej więcej trzydzieścioro dzieciaków, z których rodzinami jesteśmy w kontakcie, piątka (w tym nasz cudny Franio) przynajmniej częściowo je buzią. Podpytywałam pozostałych, w czym tkwi problem i wydaje mi się, że część rodziców z różnych względów nigdy nawet nie próbowała karmić swoich dzieci normalnie.
My walczyliśmy. Długo. Ponad rok.
Był okres, kiedy Krzyś nie dawał sobie niczego do buzi włożyć, zaciskał usta i pluł. Od niedawna jednak zaczął interesować się jedzeniem. Czasem chętnie otwiera usta i zbiera z łyżeczki zupkę, owoce, kaszkę. Próbuje ugryźć banana czy truskawkę. Ale mimo intensywnych ćwiczeń, masaży, szukania odpowiedniej pozycji, jedzenie rzadko trafia do Krzysiowego brzucha. Zazwyczaj po jakimś czasie "wychodzi" nosem albo tak długo zalega w gardle, że trzeba wyciągnąć je ssakiem.
Mamy świetną neurologopedkę, pracujemy nad buziakiem Krzysia praktycznie od początku i na pewno jest dużo dużo lepiej jeśli chodzi o sprawność jego języka czy mimikę. Ale wciąż w 100% karmiony jest sondą prowadzącą przez nos do żołądka. Cieniutką, silikonową sondą. Rozmiar 6 (grubsze bardzo go drażnią - nie mam serca mu ich zakładać).

Małe dziecko łatwo się w ten sposób karmi. Przez kilka pierwszych miesięcy po prostu ściągałam pokarm laktatorem i podawałam mu strzykawką. Potem w podobny sposób karmiliśmy Krzysia pierwszymi papkami warzywnymi i owocowymi, zupkami i kaszkami.
Ale Młody ma już 19 miesięcy i coraz trudniej zapewnić mu w ten sposób odpowiednią podaż kalorii - jedzenie podawane przez sondę musi być dość rzadkie. Nie ma mowy o zwiększeniu porcji (140 ml to maksymalna ilość jaką toleruje Krzyś) ani częstotliwości. Dodawaliśmy do zupek oliwę z oliwek, masło, żółtka, staraliśmy się maksymalnie wszystko zagęszczać. Niektóre rzeczy (kasza jaglana, cielęcina, banany) po prostu za diabła nie dają się przepchnąć przez taką cienką sondę. Czasem dosłownie wyłamujemy tłoczki w strzykawkach i nasze obolałe palce. A Krzyś nie przybiera na wadze. Nic a nic.
Właściwie ostatnio okazało się, że nawet schudł - waży dokładnie 7,850 kg.

Tak więc pierwsza trudna decyzja.  Zgłosiliśmy się do poradni żywieniowej i zostaliśmy objęci tzw. "żywieniem przemysłowym w warunkach domowych". Ma to mnóstwo plusów. Co miesiąc dostawać będziemy specjalne jedzenie dla Krzysia, sondy i strzykawki, co trzy miesiące będzie miał pobieraną krew i zrobiony cały pakiet badań (włącznie z próbami wątrobowymi, poziomem witaminy D3, wapnia itp.). Z całą pewnością dużo zaoszczędzimy, bo nie musimy za to wcale płacić. Dlaczego więc ta decyzja była dla mnie taka trudna? Bo bardzo chciałam, żeby było naturalnie, "normalnie". Ale no właśnie, to życie... Nie zawsze się da. Na szczęście lekarz zgodził się, żeby Krzyś dostawał jak dotąd zupkę oraz owoce z kaszką pełnoziarnistą, zaś trzy posiłki mleczne zastąpimy przemysłówką. To taki płynny, kompletny pod względem odżywczym pokarm dla dzieci.  Ma dużo więcej kalorii niż np. Enfamil (100 kcal w 100 ml), jest dobrze zbilansowany, łatwo przyswajalny i  ponoć w ogóle same będą tego zalety.
Na razie jest nieźle. Stopniowo zwiększamy porcje i obserwujemy reakcje. Na początku pojawił się problem z zaparciami, ale już wszystko się unormowało. Kupki są niezłe, Krzysiek zadowolony. Docelowo planujemy podawać mu około 620-650 kalorii na dobę. Będzie to na pewno sporo więcej, niż do tej pory. W przyszłym tygodniu wyciągniemy wagę i zobaczymy, czy coś się zmienia.


Druga decyzja była o wiele trudniejsza. Jedna z najtrudniejszych jaką przyszło nam ostatnio podjąć. Chodzi o założenie Krzysiowi PEGa, czyli przezskórnej gastrostomii. To taka rureczka umieszczona na stałe w żołądku, przez którą można go będzie karmić. Lepiej (większa średnica i możliwość podawania bardziej zróżnicowanych pokarmów), wygodniej  i ponoć bezpieczniej.
Długo odrzucaliśmy od siebie myśli o PEGu, choć wielokrotnie słyszeliśmy od innych rodziców same pozytywne opinie. Krzyś dość dobrze jednak znosił zakładanie sondy, przyzwyczailiśmy się i jakoś odrzucała nas wizja kolejnej dziurki. Sondy nosowo-żołądkowe są jednak zazwyczaj rozwiązaniem krótkoterminowym i wiążą się z pewnym ryzykiem (np. refluks, podrażnienia w nosie i przełyku). Znamy co prawda trójkę dzieci, które karmione są w ten sposób od lat i byliśmy na to przygotowani, ale po długich rozmowach i konsultacjach z lekarzami powoli zaczęliśmy przekonywać się, że dla Krzysia PEG będzie jednak lepszym rozwiązaniem.
Ostatecznie zaważyła na naszej decyzji wizyta u dr Aleksandry Łady.
Byliśmy u niej w Krakowie w ten poniedziałek, żeby spróbowała ocenić na czym polega problem z karmieniem Krzysia i dała nam jakieś wskazówki. Dr Łada jest jednym z najbardziej polecanych neurologopedów klinicznych w Polsce i ma ogromne doświadczenie. Na wizytę czekaliśmy prawie trzy miesiące. Było warto. To naprawdę świetny fachowiec ze wspaniałym podejściem do dzieci (i rodziców też). Dała nam dużo cennych wskazówek, jeśli chodzi o komunikację, trening buzi, ćwiczenia na połykanie i gryzienie. Ale ogromnie nas również zmartwiła, bo po dokładnym zbadaniu krtani Krzysia, stwierdziła, że wg niej szanse na samodzielne jedzenie są u niego bardzo nikłe ze względu na porażenie mięśni pierścienno-nalewkowych (choć nie jestem pewna, czy nie pokręciliśmy nazwy w stresie). Prawdopodobnie zostały one mechanicznie uszkodzone podczas którejś z intubacji.
Mimo wszystko mam nadzieję, że może kiedyś, w dalszej przyszłości uda się przywrócić im sprawność. Na razie lepiej będzie jednak pozbyć się sondy, która dodatkowo podrażnia krtań.
Podzwoniliśmy więc po szpitalach, poprosiliśmy pediatrę o skierowanie i z ciężkim sercem wysłaliśmy je do Kliniki Pediatrii, Żywienia i Chorób Metabolicznych w CZD. Czekamy na termin zabiegu.

Żeby zrównoważyć te smętne rozterki, dopiszę jeszcze tylko, że Krzyś aktualnie jest w wyjątkowo dobrej formie. Fizycznie zdrowiutki (choć jego siostry kichają i prychają), tętno ma dużo niższe, tryska humorem, gada jak najęty i ogólnie miodzio.
Znów częściej używamy Headpoda, dużo spacerujemy i ciągle nie możemy mu dobrać oprawek do okularów ;)



11 komentarzy:

  1. Trudna decyzja, ale może rzeczywiście najlepsza w tym momencie? Czy mówiono wam kiedy karmić Krzysia? W sensie czy je w nocy? Czy z pegiem będzie jadł w nocy? Zwykle z pegiem wygląda tak, że je się całą noc, a potem tylko dwa posiłki w ciągu dnia. Ja też stoję przed taką decyzją. Nasz synek choruje na rzadką chorobę, jest bez diagnozy (podejrzewano SMA). Na razie je w ciągu dnia przez sondę, ale wiem, że zaraz założą mu pega. Powiedziano mi, że będzie jadł przez całą noc, bo Infatrini, które je jest dosyć ciężkostrawne i nie mozna podawać go za szybko... Mówino mi też, że nie ma diet przemysłowych, a jednak są.... Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź :-). W wam życzę dużo wytrwałości i oczywiście siły dla Krzysia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że sposób i częstotliwość karmienia trzeba dobrać indywidualnie. Z tego, co wiem, niektóre dzieci faktycznie karmione są w nocy wlewem ciągłym, zwłaszcza jeśli mają kłopot z wchłanianiem jedzenia albo trzeba je szybko "utuczyć". Krzysiek nie ma jednak żadnych problemów z trawieniem pokarmu więc nie kombinujemy. Karmimy jak dotąd 5x dziennie, mniej więcej co 3,5-4 godziny. Ostatnie karmienie w nocy, w zależności od tego, o której się obudzi głodny (zazwyczaj około północy).
      Wydaje mi się, że dobrze, żeby żołądek odpoczął przynajmniej te 6-8 godzin. Nie sądzę, żeby sposób podania ( w sensie sonda czy peg) miał tu znaczenie.
      My zawsze podajemy jedzenie dość wolno, ale nie przesadnie - przez mniej więcej 15- 20 minut. Jakiś czas dawałam Krzysiowi raz dziennie Infatrini, bo dostaliśmy od znajomych pudełko do przetestowania. Teraz nie było z tym żadnego kłopotu, chociaż pamiętam, że w szpitalu, kiedy był jeszcze na piersi próbowali mu to podawać i wtedy brzuszek wariował.

      Usuń
    2. A w jakim wieku jest synek, jeśli mogę zapytać? Jesteście w domu, czy w szpitalu? I co podejrzewają lekarze po wykluczeniu SMA?

      Usuń
    3. Synek ma 10 miesięcy. My karmimy sondą tak jak wy, czyli 5 razy dziennie, trwa to jednak trochę dłużej, bo takie mamy zalecenie z poradni (180 ml przez godzine), co ponoć jest i tak za szybkie, bo nam radzili 100 ml na godzinę. Niewykonalne... Lekarze sami nie wiedzą już co mówić, synek ma uszkodzony pień mózgu, czego nie widać na rezonansie, a tylko w badaniu elektromiografcznym. Cała reszta badań jest ok. Jest bardzo wiotki, nie trzyma głowy, ale przekręca się i zaczyna pełzać. Jesteśmy w domu od kiedy skonczyl 2 miesiace, w sumie szpitale odwiedzamy tylko w poszukiwaniu diagnozy i na badania kontrolne. Ten produkt, który dostaliscie w poradni żywienia jest na zdjęciu? Isosource? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odpowiedz.

      Usuń
    4. Nestle Isosource to mniej więcej to samo co Nutrini. Dla dzieci starszych - powyżej 1 roku życia. W Nutrimedzie ponoć raczej nie przyjmują pod opiekę młodszych bo one karmione są zazwyczaj po prostu mieszanką mleczną.
      Faktycznie długie te wasze karmienia. Dlaczego tak? Nie znam się na tym za bardzo, ale intuicyjnie staram się karmić Krzycha mniej więcej w takim tempie w jakim jadłby buzią. Tylko tak jak pisałam- u nas nie ma z tym żadnego problemu. Każde dziecko jest inne.
      Trzymam kciuki za maluszka! Obyście poznali diagnozę i znaleźli skuteczną terapię! Powodzenia :)

      Usuń
    5. Karmienie trwa tyle, bo ponoć jak się karmi sztucznie to tak ma być. Fajnie, że Krzyś może jeść szybciej :). Nasz synek ma trochę refleksu, nabawił się po Infatrini. Teraz mu podjęcie 3 razy dziennie Isosource? Dobrze toleruje ten preparat? Mieszkam za granicą, tutaj wszystko jest inaczej. Standardem jest karmienie pegiem w nocy nawet jak nie ma problemów z trawieniem. U nas akurat tego nie można zastosować i lekarze wpadli w panikę.

      Usuń
    6. Isosource podajemy 3, czasem 2 razy dziennie. Na początku mieszałam z wodą. Młody dobrze to toleruje - już zaczął przybierać na wadze. Ale maksymalna porcja to 120-140 ml (nawet nie próbuję zwiększać). No i Krzyś dużo starszy niż Wasz synek.Aaaa, tę ostatnią, nocną porcję podaję teraz faktycznie dużo wolniej - nie mamy pompy, więc podłączam butelkę do zestawu grawitacyjnego i tak sobie pomału kapie jak Krzyś śpi.
      Przyznam szczerze, że ja mimo wszystko nie jestem do końca przekonana do żywienia przemysłowego i liczę na to, że przy pegu będę mu mogła podawać więcej normalnego jedzenia.
      Czy mogę prosić o @ albo jakiś kontakt na Fb? Łatwiej byłoby się wymieniać doświadczeniami :)

      Usuń
    7. Napisałam e-mail. Pozdrawiam :-).

      Usuń
  2. Decyzje trudne, ale na te chwile na pewno właściwe.Trzymam kciuki za Krzysia i wierzę, że przyszłość szybciutko znajdzie rozwiązanie, a i Krzysiu jeszcze z pewnością zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń