Oj dawno nic nie pisaliśmy.
Baaaardzo dawno.
Wstyd po prostu.
Listopad minął, a tu nic.
Już bijemy się w piersi (aż ręce bolą).
Brzydka pogoda, skłaniała bardziej do snu aniżeli do pisania (kiepskie wytłumaczenie, bo wszyscy tak mają, a jednak piszą). Krótki dzień to też kiepska wymówka – można przecież pisać w nocy.
I tu dochodzimy do sedna sprawy:
Noce listopadowe były koszmarne. Młodemu wyrzynały
się górne jedynki, dzięki czemu noc traktował z dość dużym przymrużeniem
oka, a właściwie z niewielkim, bo… nie sypiał. Dzięki temu my także nie
spaliśmy. Tętno 180-185, pisk alarmów, potoki
śliny, odsysanie, tulenie, pozytywka. I tak przez kilka tygodni.
Żeby nie było – w ciągu dnia obywatel Krzysztof
Zieliński funkcjonował jak przykładny niemowlak – dwie drzemki, czasami
po ponad 2 godziny, tętno 110-130, i nawet młot pneumatyczny nie
obudzi.
Natomiast noce…
Po kąpieli mleko, miziu miziu, buziaki. I spał.
Czasami nawet godzinę! Częściej jednak krócej. I znowu, miauczenie,
mlaskanie, zawodzenie, piszczenie, i karuzelka z porządną muzyką
klasyczną, która normalnie działała w ciągu 10 minut. A tu
nic.
Pod koniec listopada na nieboskłonie górnych dziąseł, do tej pory nabrzmiałych do granic możliwości, pojawił się ON.
Pan Ząb Nr 3.
Pan Ząb Nr 3.
Teraz dziecko w nocy śpi. Listopadowy Potwór Nocny odszedł w zapomnienie. Spodziewamy się co prawda lada moment Pana Zęba Nr 4, ale nie daje on o sobie znać w tak
dramatyczny sposób jak poprzednik.
To najwidoczniej Radek postanowił Krisa naśladować...ech, te dzieciaki :)
OdpowiedzUsuń