środa, 21 września 2016

Subiektywnie o ssakach medycznych

Ponieważ chwilowo jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami trzech najbardziej chyba popularnych niewielkich przenośnych ssaków medycznych, pomyślałam, że zrobię ich małe zestawienie i obfotografuję je razem dla zainteresowanych. Podobne porównanie zrobiłam niedawno w zamkniętej grupie na Facebooku ale puszczę w eter i tu na blogu - może kiedyś pomoże to komuś podjąć decyzję.

Nie będę pisała o parametrach (znajdziecie na stronach producentów) ani o cenach (wiadomo - nienormalnie wysokie), tylko o subiektywnych odczuciach. Najważniejsze są pewnie i tak zdjęcia trzech urządzeń obok siebie - widać wtedy różnice w wielkości. Wszystkie trzy pokazane tu ssaki sprawdzają się i w domu i na spacerach/wyjazdach. Ich największą zaletą jest kompaktowy rozmiar i niewielka waga (kto musi wychodzić na spacery z dzieckiem uzależnionym od sprzętów i dźwigać to wszystko lub obwieszać wózek jak choinkę, wie dlaczego to ważne).

Od lewej: DeVilbiss Vacu-Aide, Medela Clario i Laerdal Compact Suction Unit 4 (w 2 wersjach pojemnika: 300 ml i 800 ml). Saute i w torbach :)




DeVilbiss Vacu Aide QSU to Krzychowy ssak, który otrzymaliśmy jako wyposażenie z ośrodka wentylacji. Niby fajny, mocny i niezbyt głośny, przynajmniej ten konkretnie biało-niebieski model (szare są zdecydowanie głośniejsze) ale my mamy chyba jakiegoś pecha. Wymieniany już był dwa czy trzy razy i ciągle coś niedobrego działo się z baterią - raz trzymała raz nie. Do tego czasem dziwnie się zachowuje: terkocze, podskakuje i zdarza mu się tracić moc. W pojemnikach nagminnie pękały nam pokrywki - musieliśmy kupować sami, a koszt części zamiennych jest spory. Ale ogólnie to fajny sprzęt, raczej niezawodny (gdy podłączony do prądu), używaliśmy go odkąd wyszliśmy ze szpitala przy infekcjach ze względu na dużą siłę ssania. Jest najcięższym z tu porównywanych urządzeń. Wiem, że wielu rodziców uważa te ssaki za bardzo porządne i w niektórych domach używane są latami.



Torba, którą otrzymaliśmy wraz ze ssakiem to właściwie taki miękki futerał - można jej nie otwierać i nie wyjmować go do odsysania czy ładowania. Leciutka i według mnie bardzo wygodna - w malutkie kieszonki na upartego można wetknąć gaziki, sól fizjologiczną a nawet zapasową rurkę i tasiemkę.


Ze względu na to, że nie zawsze mogliśmy polegać na Devilbisie, zaraz na początku, czyli blisko 2 lata temu, kupiliśmy Medelę (Medela Clario AC/DC w wersji Deluxe). I właściwie do niedawna to był najczęściej przez nasz używany ssak - zarówno w domu jak i na spacerach czy wyjazdach. Jest bardzo cichy, lekki i właściwie nie wymagał ponoszenia dodatkowych kosztów (typu filtry, pojemniki). Wadą Medelki jest jednak nieco mniejsza siła ssania. Kiedy Krzyś był młodszy w zupełności nam wystarczała. Teraz, zwłaszcza przy infekcjach, kiedy wydzieliny jest więcej i jest gęstsza, bywa ciężko. Zastanawiam się, czy nie pomogłaby wymiana uszczelek (spróbujemy) bo ciągle wydaje mi się, że ssak stracił trochę z początkowej mocy. Tak czy owak jest to ładny, cichuteńki i wg mnie raczej niezawodny sprzęt - choć był przez nas intensywnie eksploatowany, nigdy nie nawalił a bateria wciąż nieźle trzyma.

Torba Medeli, jest największą z trzech tu przedstawionych i służyła nam dodatkowo jako torba medyczna Krzycha. Oprócz ssaka, wchodzą tam wszelkie "przydasie" (zapasowe filtry, czujniki, plasterki, Octenisept, rurka tracheo), nawet ze 2-3 pampersy i małe chusteczki. Przypinaliśmy ją do poręczy wózka i wszystko było pod ręką.



W zeszłym tygodniu kupiliśmy kompaktowy ssak Laerdal LCSU 4 (Medelka słaba i może w którymś momencie zawieść, kolejny Devilbiss z ośrodka świruje, a przed nami dłuższy wyjazd).

Na razie jestem pod wrażeniem. Leciuchne maleństwo, ale zdecydowanie najsilniejsze z całej trójki. Niestety muszę przyznać, że jest też najgłośniejsze (jest bardzo bardzo głośny, naprawdę). Wygląda nieźle, zwłaszcza z tym mniejszym pojemnikiem robi wrażenie - można by go właściwie wrzucić do przeciętnej damskiej torebki. Ale pojemniki 300 ml są teoretycznie jednorazowe (podkreślam "teoretycznie" bo udaje się je sposobem umyć i zdezynfekować), a kosztują ponad 36 zł/szt. więc używamy ich tylko na wyjątkowe okazje i wyjścia. zazwyczaj wtedy, kiedy zależy nam na jak najmniejszej masie Krzyśkowego bagażu. Z większym pojemnikiem Laerdal nie różni się już aż tak wielkością nawet od DeVilbissa ale wciąż wydaje mi się być najlżejszy. Na razie jesteśmy bardzo zadowoleni z zakupu.

Z LCSU4 w wersji 800 ml otrzymaliśmy prostą, kwadratową torbę - sztywny futerał bez żadnych kieszonek i otworów. Poza ssakiem niewiele da się tam upchnąć.


Jeszcze jedna uwaga dla "podróżujących" i tak jak my nieposiadających przetwornicy w aucie. Do każdego z tych ssaków można dokupić ładowarkę samochodową. My dostaliśmy ją z ośrodka wraz z DeVilbissem i okazało się, że pasuje zarówno do Medelki jak i do Laerdala. Przy dalszych wyjazdach jest niezastąpiona.

Wiem, że ten wpis jest wyjątkowo "branżowy" i dla większości Krzysiowych Czytelników zupełnie nieinteresujący. Jednak jako maniaczka sprzętowa (przyznaję otwarcie: wyposażanie Krzycha w maszyny traktuję bardzo poważnie) nie mogłam się powstrzymać :)

1 komentarz: