piątek, 27 lutego 2015

Mocno spóźniony wpis urodzinowy

Już prawie 2 tygodnie minęły od dnia, w którym świętowaliśmy pierwsze urodziny Krzysia. Najwyższy więc czas napisać na ten temat choć kilka słów.
Cisza na blogu (która już zaczęła już niepokoić) wynikała z totalnego braku czasu. Już chyba zawsze będziemy mieli z tym problem. Można go gdzieś trochę dokupić?

piątek, 13 lutego 2015

Pan Kotek był chory...

Niedawno cieszyłam się, że Krzyś od powrotu do domu nie chorował, że szybciutko przeganialiśmy zimowe katarki. No i najwyraźniej zapeszyłam. Już w zeszłym tygodniu wydawał nam się trochę nieswój, a że dziewczyny złapały w szkole jakiegoś wirusa, kichały i prychały, zaczęliśmy być bardzo ostrożni. I nagle: BUM! W poniedziałek nad ranem nasze Maleństwo zaszalało - gorączka przekroczyła 40 stopni, tętno wzrosło do ponad 220, saturacja spadała.
Nie będę ukrywać, że przeżyliśmy chwile grozy. Udało nam się na szczęście (oczywiście z pomocą lekarzy) opanować sytuację i obyło się bez pogotowia, bez szpitala. Jakiś wirus paskudny: katar, chrypka i wysoka gorączka, którą trudno nam było zbić aż do środy. Niby nic strasznego, małe dzieci gorączkują wysoko i czasem przecież chorują, ale u Krzysia każda infekcja jest bardzo niebezpieczna. Przez kilka dni cały dom stał na głowie. Znowu nie sypialiśmy umierając ze strachu, gdy tętno i temperatura rosły w oczach. Od wczoraj jest lepiej. Krzyś dostaje antybiotyk (trochę na wyrost), dużo picia i buziaków, ogląda bajeczki i powoli dochodzi do siebie.